Skarpa warszawska jest bardzo duża, prawie taka, jak Warszawa, więc można po niej chodzić i chodzić.
Poprzedni spacer skończyliśmy przy Muzeum Narodowym, więc kolejny zaczęliśmy właśnie niedaleko niego.
Poszliśmy ulicą Smolną na tył ulicy Foksal. Dawno temu odbywały się tam zabawy i karuzele, a nawet loty w powietrzu. Jeden pan z Francji, który się nazywał Blanchard, wystartował stąd balonem. Razem z nim poleciała jego żona i piesek. Jak byli wysoko to pan Blanchard wyrzucił pieska na spadochronie. Nic się pieskowi nie stało, ale chyba lepiej by było, żeby to kot wziął udział w tym doświadczeniu.
I potem szliśmy dalej alejką, aż doszliśmy do skweru na którym był wielki klucz wiolinowy z kamienia. A ten klucz jest dlatego, że na tym skwerku wypoczywają studentki i studenci Uniwersytetu Muzycznego, który jest zaraz obok.
W ogóle jest tam dużo muzyki, bo w pobliżu stoi Zamek Ostrogskich, w którym jest Muzeum Chopina. Kto to był Chopin chyba nie musimy mówić, co nie?
W podziemiach tego zamku mieszkała kiedyś złota kaczka. Dziś kaczka siedzi sobie w fontannie, którą świetnie widać z kładki nad ulicą Tamka. Z tej kładki widać też bardzo fajny i śmieszny mural z Chopinem, z Kopernikiem, z Marią Skłodowską – Curie i innymi ważnymi osobami.
Zeszliśmy ze Skarpy na Powiśle i doszliśmy do Mariensztatu. To takie jakby małe miasteczko. Z cichym ryneczkiem i rzeźbą przekupki, która niesie kurę.
Dalej trzeba przejść przez trasę W-Z i jest się na Starym Mieście, ale to już okazja do następnej wycieczki…
Przemysław Śmiech